- Nie chcę być
wampirem, nigdy nie chciałam – wyszeptała, spuszczając wzrok.
Bała się jego reakcji. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że może roznieść całe Mystic Falls, gdy tylko usłyszy prawdę. Zdawała sobie sprawę, że zostawia Jeremy’ego. Teraz jej braciszek nie będzie miał już nikogo. Miała tylko cichą nadzieję, iż jej przyjaciele pomogą mu jakoś przetrwać ten okres. Podjęła decyzję i nie zamierzała jej zmieniać. Zaciskając wargi w cienką linię patrzyła, jak rysy jego twarzy tężeją.
Bała się jego reakcji. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że może roznieść całe Mystic Falls, gdy tylko usłyszy prawdę. Zdawała sobie sprawę, że zostawia Jeremy’ego. Teraz jej braciszek nie będzie miał już nikogo. Miała tylko cichą nadzieję, iż jej przyjaciele pomogą mu jakoś przetrwać ten okres. Podjęła decyzję i nie zamierzała jej zmieniać. Zaciskając wargi w cienką linię patrzyła, jak rysy jego twarzy tężeją.
- I co, może oczekujesz teraz, że przytulę cię i powiem „wszystko będzie okej”?
– ton jego głosu nie wróżył nic dobrego. Wiedziała, że starał się ukryć swoje
prawdziwe odczucia. Wiedziała, że co rusz chował się przed światem, zaszywając
wszelkie pozytywne emocje gdzieś w głębi swojej duszy. Nie powinna mu się
dziwić, tyle razy go raniono, w dodatku świadomie. Za każdym razem, gdy
usiłowała wyciągnąć z niego prawdą, on jednak się opierał. I jak tu z takim
człowiekiem się przyjaźnić? – I wiesz co? Idealnie dobraliście się ze Stefanem.
Jesteś tak samo głupia jak on – dorzucił na koniec. Zanim Elena zdążyła odezwać
się chociażby słowem, zniknął. Po prostu wyszedł, jak zwykle, gdy mu coś nie
odpowiadało. Coraz częściej zachowywał się niczym małe dziecko. A co ona miała
z tym zrobić? Z tym, że Damon nie potrafił pogodzić się z decyzjami, które jej
zdaniem były właściwe? Pomimo wszystko kochała go. Był chodzącą zagadką,
przysłowiową zamkniętą księgą, lecz od czasu do czasu udawało jej się wyciągnąć
z niego coś więcej, aniżeli często mu towarzyszącą ironię i brutalność. I w jej
przypadku doskonale sprawdzało się powiedzenie, że grzeczne dziewczynki lubiły
niegrzecznych chłopców. Chwilę potem zwyczajnie skryła się w swoim zakątku, w
swoim świecie, do którego nikt tak naprawdę nie miał wstępu.
***
Zasnęła. Jak mogła
zasnąć w takim momencie? Jej wzrok nie miał większych problemów z
przyzwyczajeniem się do ciemności ogarniającej pomieszczenie. Dopiero po chwili
zorientowała się, że znajduje się w sypialni Stefana. Przesunęła dłonią po
pościeli, starając się „odnaleźć” wampira. Gdzie on się podział? Dookoła panowała
grobowa cisza. Elena usiadła na łóżku, nasłuchując czegokolwiek, chociażby
cichego szeptu. Nic. Kompletna pustka. Ta cała sytuacja zaczęła napawać ją
lękiem. Dlaczego nie było z nią młodszego Salvatore’a? Albo chociażby Damona?
Cóż, biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia byłaby bardziej skłonna do spędzania
z pierwszym z braci. Wymknęła się z pokoju, błąkając się po całym pensjonacie.
Wydawać by się mogło, że w tej chwili poza nią, w Pensjonacie nie było nikogo.
Nie miała teraz innego wyjścia jak po prostu wrócić na piętro i znów ułożyć się
do snu. Może i to lepiej, że nie znalazła nikogo, kto mógłby jej potowarzyszyć?
Westchnęła cicho, podciągając kolana pod samą brodę. W końcu nagle, w najmniej
niespodziewanym momencie, ktoś przysiadł się obok dziewczyny, tym samym przyprawiając
ją o gęsią skórkę. Odwracając się w stronę owego nieznajomego liczyła na dobrze
zbudowanego szatyna, a w zamian za to dostawała…
- Damon, ja… –
Gilbertówna pokręciła głową z rezygnacją. Kredowa cera wampira wydawała się
jeszcze bardziej blada w świetle nocnej lampki.
- Błagam, naprawdę chcesz mi się z wszystkiego tłumaczyć? Na kogo ja wyglądam, na psychologa? – wywrócił teatralnie oczami, zaciskając rękę na torebce krwi. Chyba zbyt powoli kojarzyła fakty. Dopiero teraz zorientowała się, co tak naprawdę usiłuje zrobić czarnowłosy. Wyciągnęła dłonie przed siebie w obronnych geście. Dlaczego zawsze musiał robić coś zupełnie odwrotnego? Chociaż raz nie mógł spełnić jej prośby? Tym właśnie różnił się od Stefana – od jej wyrozumiałego Stefana, który był w stanie zrozumieć wszystko. Który kochał ją, nie zważając na nic. Jeżeli chodziło o Damona to zupełnie inna bajka. Nigdy nie poznała kogoś tak impulsywnego, a zarazem pociągającego. Czy to dobrze, że mu uległa? Wiele razy przekonała się, że nie. Dlaczego więc teraz nie brała nóg za pas tylko siedziała, jakby przybita do łóżka?
- Błagam, naprawdę chcesz mi się z wszystkiego tłumaczyć? Na kogo ja wyglądam, na psychologa? – wywrócił teatralnie oczami, zaciskając rękę na torebce krwi. Chyba zbyt powoli kojarzyła fakty. Dopiero teraz zorientowała się, co tak naprawdę usiłuje zrobić czarnowłosy. Wyciągnęła dłonie przed siebie w obronnych geście. Dlaczego zawsze musiał robić coś zupełnie odwrotnego? Chociaż raz nie mógł spełnić jej prośby? Tym właśnie różnił się od Stefana – od jej wyrozumiałego Stefana, który był w stanie zrozumieć wszystko. Który kochał ją, nie zważając na nic. Jeżeli chodziło o Damona to zupełnie inna bajka. Nigdy nie poznała kogoś tak impulsywnego, a zarazem pociągającego. Czy to dobrze, że mu uległa? Wiele razy przekonała się, że nie. Dlaczego więc teraz nie brała nóg za pas tylko siedziała, jakby przybita do łóżka?
- Będziesz żyć.
Musisz żyć, czy ci się to podoba czy nie – zacisnął wargi w cienką linię.
Odbezpieczył woreczek, tym samym podsuwając go Elenie pod sam nos.
Dziewczyna oblizała usta ze smakiem. Niemal natychmiast skarciła się w myślach. Nie powinna robić niczego wbrew sobie, przecież nie tego chciała. Zakazany owoc zawsze jednak smakował najlepiej. Doskonale widziała, jak Damon przyciska woreczek do jej ust bez żadnych oporów. Jak mogła protestować, mając tuż przed sobą ten życiodajny płyn? Smakując krwi liczyła na to, że już po chwili ogarnie ją ulga, zatopi się w niewiarygodnej ekstazie i przestanie myśleć o czymkolwiek oprócz tego cudu. Jej oczekiwania się spełniły – zanikły potworne wyrzuty sumienia, ich miejsc wcale nie zastąpiło racjonalne myślenie. Mogła się ukrywać z zarzutami, jednak na jak długo?
Dziewczyna oblizała usta ze smakiem. Niemal natychmiast skarciła się w myślach. Nie powinna robić niczego wbrew sobie, przecież nie tego chciała. Zakazany owoc zawsze jednak smakował najlepiej. Doskonale widziała, jak Damon przyciska woreczek do jej ust bez żadnych oporów. Jak mogła protestować, mając tuż przed sobą ten życiodajny płyn? Smakując krwi liczyła na to, że już po chwili ogarnie ją ulga, zatopi się w niewiarygodnej ekstazie i przestanie myśleć o czymkolwiek oprócz tego cudu. Jej oczekiwania się spełniły – zanikły potworne wyrzuty sumienia, ich miejsc wcale nie zastąpiło racjonalne myślenie. Mogła się ukrywać z zarzutami, jednak na jak długo?
Temptation, seduction, obsession, destruction. Give in to your appetites.
~*~*~*~
I co myślicie o tym
rozdziale? Wydaje mi się, że nie jest najgorszy. Może nie rozpisałam się zbytnio, za co z góry przepraszam. Przy okazji serdecznie dziękuję za miłe
komentarze pod prologiem, niesamowicie mnie one zmotywowały do napisania
kolejnego postu, którego dedykuję wszystkim czytelnikom. I love you, my liitle
monsters :3